• Mamy zdanie
  • Moja droga do satysfakcjonującego macierzyństwa – wpis gościnny

    Dziś chciałam Was zaprosić na pierwszy wpis z cyklu „Mama inspiruje”, w ramach którego na blogu ukażą się historie napisane przez mamy, które zmieniły swoje życie zawodowe po urodzeniu dziecka. Mam nadzieję, że będą one dla Was inspiracją i dowodem na to, że warto sięgać po swoje marzenia. Poznajcie historię Kasi Wawrzyckiej.

    Powiedzieć, że dziecko zmienia w życiu prawie wszystko, to jakby nic nie powiedzieć. No po prostu frazes i banał. Jednak odnalezienie się, a dokładniej odnalezienie siebie, w tej nowej sytuacji to już zupełnie inna historia. Dzisiaj chciałam się z wami podzielić moją.

    Po urodzeniu córki, jak pewnie większość świeżych mam, zostałam całkowicie wessana w jej świat. Miałam tylko jedną misję – opiekę nad moją małą dziewczynką. Bardzo ciepło wspominam ten pierwszy okres – nie przeszkadzał mi brak snu, ani pełna dyspozycyjność w dzień i w nocy. Niosła mnie mieszanka hormonalna, a ja miałam poczucie, że robię najważniejszą rzecz, jaką mi przyszło do tej pory robić.

    Mniej więcej po trzech miesiącach haj minął i ze zdziwieniem zauważyłam, że świat cały czas się kręci, a ludzie zajmują się swoimi sprawami, jakby nigdy nic. Powoli zaczęłam sobie przypominać, że składam się nie tylko z piersi do karmienia i rąk do przewijania i tulenia. Zaczęła się moja mozolna droga do poukładania sobie życia w tym macierzyńskim młynie. Kiedy upewniłam się, że jestem w stanie zapewnić mojej córce przetrwanie, zdałam sobie sprawę, że chcę jednak od życia czegoś więcej. Dość szybko pojawiły się też chwile zwątpienia, żeby nie powiedzieć rozpaczy.

    Pamiętam na przykład taką sytuację. Mój mąż był od kilku dni w delegacji. Babcia miała zabrać Karolcię na spacer, bo ja już nie dawałam rady. Niestety babcia się spóźniała, a ja w mojej otumanionej głowie uznałam, że w takim razie pewnie nie przyjdzie. 10 minut później babcia zastała mnie w czarnej rozpaczy, zalewającą się łzami, bo myśl, że będę z małą sama przez resztę dnia była dla mnie w tym momencie nie do zniesienia.

     

    Uratował mnie… remont mieszkania

    Na prawie pół roku przeprowadziliśmy się wtedy do teściów. Swoją drogą chyba tylko młoda matka może się cieszyć z takiej sytuacji ;). Z jednej strony miałam wtedy dużo pomocy przy Karolci. Z drugiej coraz częściej zaczęłam zostawiać małą z dziadkami, żeby załatwiać sprawy związane z remontem. I wtedy odkryłam coś, co trzyma mnie przy zdrowych zmysłach do dzisiaj, kiedy Karolcia jest rozchwianą emocjonalnie prawie trzylatką.

    Rano aż przebierałam nogami, żeby już wyjść z domu. Jednak po kilku godzinach kupowania mebli, wybierania kafelków i planowania oświetlenia wprost nie mogłam się doczekać, żeby wrócić do mojej córeczki. A po powrocie znowu czułam tę czystą radość i przyjemność bycia mamą. Równowaga okazała się dla mnie kluczem do szczęścia. Prawda prosta jak słońce, ale każda z nas musi do niej dojść sama i w swoim czasie, czasem dość wyboistą drogą.

    Zaczęłam więc powolne odbudowywanie równowagi w moim nowym życiu. Jeszcze przed ciążą zaczęłam woltę zawodową – zrobiłam kurs masażu i instruktora fitness. Ale paradoksalnie, to właśnie doświadczenie ciąży i porodu było impulsem, który skierował moje życie zawodowe na właściwe tory. Wyzwania, z którymi musiało się zmierzyć moje ciało zmotywowały mnie do poszerzania swojej wiedzy i szukania informacji u specjalistów. Im więcej się dowiadywałam, tym bardziej byłam zafascynowana możliwościami ciała kobiety, a równocześnie przerażona konsekwencjami ciąży i porodu, o których rzadko się kobietom mówi. A na koniec się wkurzyłam. Tak zwyczajnie i po ludzku wkurzyłam, że troska o zdrowie kobiety kończy się właściwie na porodzie, a potem jest ona zostawiona sama sobie. A tak naprawdę właśnie wtedy jej zmienione i doświadczone przez ciążę i poród ciało wymaga wsparcia. Z tego wkurzenia powstał właśnie Trening dla mam. Wszystkie elementy układanki ułożyły mi się wreszcie w jedną całość i po raz pierwszy od dawna miałam poczucie, że robię coś naprawdę potrzebnego, coś w czym jestem dobra i jakby tego było mało, coś co sprawia mi niesamowitą przyjemność. Zaczęłam od prowadzenia zajęć stacjonarnych dla kobiet po porodzie, potem dla kobiet w ciąży. Zaczęłam pisać bloga i prowadzić fanpage na Facebooku, na których dzielę się wiedzą i zachęcam kobiety do aktywności fizycznej wspierającej ich ciała w okresie okołoporodowym. Od jakiegoś czasu prowadzę również ogólnodostępne treningi live oraz przygotowuję się do prowadzenia kursów online, tak żeby z treningów mogły korzystać również kobiety mieszkające daleko od Warszawy.

    Źródło satysfakcji…

    To wszystko jest dla mnie źródłem satysfakcji zawodowej, ale również pomaga mi w zachowaniu zdrowej równowagi w moim życiu. Bo kiedy kończę pracę, z wielką przyjemnością zajmuję się domem i spędzam czas z Karolcią. Mam poczucie, że robię coś dla siebie i cały czas się rozwijam. Lubię też myśleć, że daję dobry przykład mojej córce. Staram się jej pokazać, że każdy ma prawo do czasu tylko dla siebie. Że kobieta i matka może spełniać się zawodowo i być szczęśliwa.

    Połączenie tego wszystkiego wymaga oczywiście pewnej ekwilibrystyki logistycznej. Ale to jest kolejna rzecz, której nauczyło mnie macierzyństwo. Trzeba się nauczyć ustalać priorytety, odrzucać sprawy mniej ważne oraz tak organizować czas, żeby go starczyło na te ważne. Warunkiem, żeby ta chwiejna równowaga została zachowana, jest też umiejętność dbania o siebie. Tak, dobrze przeczytałaś, nie tylko o innych, ale również, a może przede wszystkim, o siebie. Dlatego daję sobie prawo do bycia czasem zmęczoną, do spełniania swoich zachcianek, do dogadzania sobie. Co ciekawe, dopiero kiedy zatroszczyłam się sama o siebie i swoje potrzeby, odnalazłam w sobie przestrzeń do zdrowej troski o innych. Zdrowej, czyli takiej, która jest źródłem satysfakcji, a nie frustracji. Pewnie, mam czasem chwile zwątpienia, która matka ich nie ma! Ale mam też poczucie wewnętrznego spokoju i satysfakcji, że jestem w najlepszym dla mnie miejscu i wiodę najlepsze z możliwych żyć. Zanim zostałam mamą nigdy nie doświadczyłam tego niesamowitego uczucia.

     

    Kasia Wawrzyckamama, instruktorka, terapeutka mięśni dna miednicy metodą BeBo® i masażystka. Specjalizuje się w treningu pre- i postnatalnym – pomaga kobietom przejść aktywnie przez okres ciąży, a potem sprawnie wrócić do formy po porodzie. W swojej pracy kładzie szczególny nacisk na trening mięśni dna miednicy, szczególnie w kontekście porodu. Prowadzi bloga: www.treningdlamam.com.

    Dodaj komentarz

    avatar
    1000
      Subscribe  
    Powiadom o