• Wywiad
  • Francuskie macierzyństwo oczami polskiej mamy

    Macierzyństwo we Francji jakie jest? Czy jest podobne do naszego, a może jednak się różni? Czego mogłybyśmy nauczyć się od Francuzek i co one mogłyby zaczerpnąć od nas? O tym w rozmowie z Anną Jurewicz – polską mamą mieszkającą we Francji.

    fot. archiwum prywatne A. Jurewicz

    Mama Space: Jak to się stało, że wyjechałaś do Francji? Dlaczego właśnie tam? Opowiedz nam proszę swoją historię i powiedz ile ona już trwa?

    Anna Jurewicz: Historia mojej przeprowadzki to tak naprawdę historia miłosna, która trwa już od ośmiu lat. Nigdy specjalnie nie szukałam księcia z bajki, nie wyobrażałam sobie rażenia piorunem, nie spodziewałam się uderzenia gromu z jasnego nieba. I słusznie, bo nic takiego nie miało miejsca.

    Kiedyś zainstalowałam aplikację na swoim telefonie, która pozwalała rozmawiać z osobami na całym świecie, chciałam w ten sposób poćwiczyć swój angielski. Napisało do mnie wiele osób, ale odpisałam tylko jednej. Zaczęliśmy rozmawiać i od tamtej pory nie skończyły nam się tematy. Dwa lata później skończyłam studia na Uniwersytecie Warszawskim, spakowałam swój fotel z IKEA i kota do samochodu i wyemigrowałam do Strasbourga.

    fot. archiwum prywatne A. Jurewicz

    MS: Jak wygląda twoje życie we Francji? Jacy są Francuzi i ich kraj?

    A. J.: Nasze życie rodzinne jest dość szalone – przez połowę dni w miesiącu mieszkają z nami synowie męża z pierwszego małżeństwa. Jestem więc macochą, chociaż język francuski do tematu podchodzi uprzejmiej, bo macocha tutaj to belle mere – piękna matka. W te dni rozmawiamy więcej po francusku. Mąż mówi do naszej córki po niemiecku, między sobą rozmawiamy po angielsku, ja rozmawiam z córką po polsku, a z chłopcami mieszaniną polskiego, angielskiego i francuskiego, czyli na co dzień funkcjonujemy w czterech językach.

    Zawodowo jestem psychologiem i pracuję z Polakami przez Internet. Pozwala mi to pracować z domu i mieć kontakt z zawodem, który uwielbiam. Pracuję z ludźmi, którzy potrzebują wsparcia w trudnych chwilach, chcą się rozwijać, dowiedzieć czegoś o sobie, ale na wizytę w gabinecie psychologicznym nie starcza im czasu lub środków. Często współpracuję z Polakami na emigracji, dla których to jest najłatwiejszy sposób na skorzystanie ze wsparcia psychologicznego, bo nie zawsze w miejscu ich zamieszkania jest polskojęzyczny specjalista.

    Z racji swojego zawodu nie mam zbyt częstego kontaktu z Francuzami – raczej łączą nas kontakty usługowe: lekarze, sprzedawcy etc. Zauważyłam, że są bardzo uprzejmi, pomocni i doceniają moje wysiłki komunikacyjne.

     

    fot. archiwum prywatne A. Jurewicz

    MS: Porozmawiajmy o twoim macierzyństwie, kiedy dowiedziałaś się, że będziesz mamą, gdzie wtedy mieszkałaś?
    A.J.: Zaczynałam piąty rok studiów, kiedy się dowiedziałam, że jestem w ciąży. To był mój ostatni semestr i nie chciałam brać urlopu dziekańskiego na ten czas. Nie było mi łatwo, byłam sama w Warszawie (partner mieszkał we Francji), musiałam pogodzić obowiązki uczelniane z ciążą i jej urokami, czyli zmęczeniem, nudnościami i rozdrażnieniem. Miałam problem z dostaniem się do publicznej przychodni i musiałam prywatnie chodzić do lekarza przez całą ciążę. Przylatywałam na kontrole raz w miesiącu, nawet kiedy byłam już we Francji. Nie czułam się wystarczająco pewnie w tej sytuacji, żeby przejść pod opiekę francuskich lekarzy. Zdecydowałam się na poród w klinice w Warszawie i to był zdecydowanie dobry pomysł.

     

    MS: Czy kobiecie po urodzeniu dziecka przysługuje urlop wychowawczy, macierzyński lub coś podobnego i ile trwa?
    A.J.: Urlop macierzyński we Francji po porodzie trwa tylko 3 miesiące. Można również podjąć urlop wychowawczy, ale jest on bardzo mało płatny i z tego co wiem, kobiety rzadko się na to decydują.

     

    MS: Czy zauważyłaś jakieś różnice pomiędzy mamami w Polsce i Francji, jeśli chodzi o opiekę nad małymi dziećmi?
    A.J.: Z racji krótszego urlopu macierzyńskiego, duża część opieki nad małym dzieckiem spada na nianię lub żłobek. Mamy, które znam często pracują od 9 do 18:30, mają więc mniej czasu na wychowywanie dzieci.

     

    MS: Czy polski sposób wychowania dzieci różni się od francuskiego? Widzisz jakieś podobieństwa, a może różnice?
    A.J.: Zauważyłam, że francuscy rodzice często biją swoje dzieci, jako że tutaj kary cielesne nie są prawnie zakazane (tak jak jest w Polsce). Do wychowania przykłada się mniejszą wagę, dzieciom we Francji pozwala się na więcej, niż dzieciom w Polsce. Ciężko jest uogólnić tę sytuację, ale to są kwestie, które zwróciły moją uwagę. Oczywiście, takie rzeczy rzucają się w oczy, dlatego łatwiej je zauważyć. Na pewno i w Polsce i we Francji są rodzice, którzy swoje dzieci zaniedbują i tacy, którzy o nie dbają z należytą troską.

     

    MS: Czy wśród francuskich mam jest moda na karmienie piersią?
    A.J.: Karmienie piersią jest tutaj czymś normalnym, powszechnym i nikt nie robi z tego powodu publicznych debat. Niezależnie od sposobu karmienia niemowlaka, raczej nikt tego nie skomentuje.

     

    MS: Czy jest coś, czego polskie mamy mogłyby się nauczyć od Francuzek lub odwrotnie w kwestii macierzyństwa?

    A.J.: Bardzo ciekawie postawione pytanie. Francuskie mamy mogłyby się od polskich nauczyć, jak dostosowywać ubiór dziecka do pory roku i temperatury, bo często widzę maluchy gotujące się w puchowych kombinezonach w kwietniu lub trzęsące się z zimna w listopadzie.

    Polskie mamy natomiast mogłyby podpatrzeć francuski luz. Kobiety tutaj nie mają perfekcyjnie czystych łazienek (ani czegokolwiek), skupiają się na tym, żeby nie oszaleć i przetrwać. My, mamy z Polski, często czujemy dużą presję na posiadanie idealnie czystego salonu, nienagannej fryzury, makijażu i dwudaniowego obiadu z deserem czekającego w kuchni na rodzinę. Francuzki nie sprawiają wrażenia, jakby się którąkolwiek z tych rzeczy przejmowały, ale za to chętnie wyjdą ze znajomymi i ich dzieciakami do restauracji, gdzie przesiedzą kilka godzin, popijając wino. Czasem przydałby nam się taki luz.

     

    MS: Jeśli podejście Francuzek, do wychowania dzieci, różni się od polskiego, to w jakim duchu starasz się wychowywać swoje dzieci?
    A.J.: Wychowuję swoje dzieciaki tak, jak uważam za słuszne. Z racji zawodu, wiele nauczyłam się na studiach, ale przede wszystkim – wiele wyniosłam z domu. Moi rodzice nauczyli mnie, że wychowując dziecko najważniejsze jest okazywać mu szacunek i zrozumienie. Pojmowanie dziecka, jako odrębnego człowieka, który ma swoje problemy, momenty, uczucia i potrzeby, jest według mnie kluczowe dla zbudowania zdrowej i szczęśliwej relacji z tymi małym ludźmi. I to jest poniekąd uniwersalny model wychowania dzieci. W naszym domu nie ma kar ani krzyków. Za to jest sporo rozmów i tłumaczenia. To czasem bywa trudne, szczególnie kiedy potrzebuję wytłumaczyć coś moim synom, a po francusku brakuje mi słów.

     

    MS: Czy mama we Francji może liczyć na jakieś wsparcie ze strony państwa?
    A.J.: Im więcej dzieci, tym większe wsparcie dla rodzin. Co miesiąc każda rodzina otrzymuje określoną kwotę na dziecko (zależy to od ich dochodu). Istnieją też jednorazowe premie w kluczowych momentach życia dziecka: po urodzeniu, podczas pójścia do szkoły, w momencie zmiany szkoły. Rodzice nie są zostawieni sami sobie i zwykle państwo wspiera wielodzietność, dlatego tak często pary mają więcej niż jedno dziecko.

     

    MS: Jak szybko Francuzki wracają do pracy po porodzie i jak godzą pracę z opieką nad dziećmi?
    A.J.: Z racji tego, że jak wspominałam, większość mam wraca do pracy już po 3 miesiącach po porodzie, najczęściej opiekę nad dzieckiem przejmuje niania lub żłobek. Wyboru dokonują rodzice, zależnie od swoich preferencji. Nianie są tutaj nazywane assistante maternelle jest to zarejestrowany zawód. Połowę wynagrodzenia płacą rodzice, a drugą połowę dokłada państwo.

     

    MS: W jakim wieku dzieci idą do przedszkola i jak wygląda edukacja przedszkolna? Ile lat mają, gdy idą do szkoły?
    A.J.: Dzieci mogą iść do przedszkola kiedy skończą 3 lata i w tej placówce spędzają kolejne trzy lata. Niczym nie różni się od przedszkola w Polsce. Jedyną różnicą jest to, że w naszym regionie (Alzacji) z racji bliskiej odległości od granicy, jest wiele przedszkoli dwujęzycznych: francusko-niemieckich.
    Do szkoły idą w wieku 6 lat zaczynając w klasie przygotowawczej. W wieku 11 lat idą do college, czyli odpowiednika (nieistniejącego już) gimnazjum. Potem mogą wybrać czy idą do liceum czy technikum – zależy to od ich stopni, zdolności i pomysłu na siebie.

     

    Anna Jurewicz – od 5 lat mieszka w malowniczej Alzacji, wschodnim regionie Francji. Prywatnie dumna mama 5-letniej Emmy i zaangażowana belle-mere dwóch fajnych chłopaków. Regularnie pisuje bloga www.aniversum.fr.
    Zawodowo psycholog z powołania, pracuje z Polakami za granicą, udziela wsparcia rodzicom w trudnych sytuacjach, wspiera swoich klientów w procesie samodoskonalenia. Warto zajrzeć do jej biura na www.instytut.fr.

    Dodaj komentarz

    avatar
    1000
      Subscribe  
    Powiadom o