• Wywiad
  • Angielskie macierzyństwo oczami polskiej mamy

    Macierzyństwo w Anglii oczami polskiej mamy, jakie jest? Czy różni się od naszego? Po raz kolejny zadaję te same pytania polskiej mamie mieszkającej na emigracji. Pytania te same, ale odpowiedzi zazwyczaj inne, różnorodne, tak jak różnorodny jest świat dookoła nas. Zapraszam Was na bardzo ciekawą rozmowę z Kasią z bloga Mama w UK, która opowiedziała mi o swoim angielskim macierzyństwie.

     

    Witaj Kasiu, dziękuję, że zgodziłaś się na rozmowę. Jak to się stało, że wyjechałaś do Anglii? Dlaczego właśnie tam? Opowiedz nam proszę swoją historię i powiedz ile ona już trwa?

    Moja przygoda z emigracją rozpoczęła się 10 lat temu. Do Anglii przyjechałam spontanicznie na wakacje. Częściowo było to spowodowane ciekawością, chęcią przygody, ale i też przyziemną potrzebą – pracy. Mój pierwszy wakacyjny wyjazd do Anglii był właśnie w celach zarobkowych. I tak już zostało, że z jednych wakacji zrobił się rok, drugi i dziesiąty.

    Jak wygląda Twoje życie w Anglii? Jacy są Anglicy i ich kraj?

    Dzisiaj nie odczuwam tego, że żyję na emigracji, poza granicami Polski. Staram się żyć tak, jakbym była u siebie. Mam tu dom, pracę, przyjaciół, ulubione miejsca, gdzie mogę odpocząć.

    W Anglii pozytywnie zaskoczyła mnie różnorodność kulturowa, mnogość smaków i kuchni świata, otwartość na innych, pozytywne “hello, are you ok?” słyszane tysiąc razy w ciągu dnia, nawet od nieznajomych. Zdziwił mnie styl życia i mentalność Anglików, ich brak pogoni za sukcesem, często bylejakość życia, niedouczenie, ale i wysokie mniemanie o sobie i duma z bycia obywatelem Wielkiego Królestwa.

    Początkowo dziwiła mnie każda inność tutejszego świata, miałam wrażenie, że od nowa uczę się obsługi kranów, kontaktów, otwierania okien. Jakbym znalazła się w innym świecie, który mierzy i postrzega wiele rzeczy inaczej. Dało mi to też pewien obraz mojej osoby, która wówczas była bardzo zamknięta na innych ludzi, inne kultury, inne rasy czy religie.

    Dziś już nie dziwi mnie Anglia, silne wiatry, biała mgła i codzienny deszcz, smak octu, ogrzewanie na kartę, sznurki do prądu. Zrozumiałam to, że tutaj jest inaczej niż w Polsce.

    fot. Łukasz Piecuch

    Porozmawiajmy o Twoim macierzyństwie, kiedy dowiedziałaś się, że będziesz mamą, gdzie wtedy mieszkałaś? Jeśli w Anglii to opowiedz proszę, jak wygląda tam opieka nad kobietą w ciąży i poród? Czy podobnie jak w Polsce czy są jakieś różnice?

    Tym, co najbardziej różni ciążę prowadzoną w Polsce od tej prowadzonej w UK jest to, że ciążę w UK prowadzi świetnie wykształcona położna, której metody mogą się Polkom wydawać przestarzałe i śmieszne. Posługuje się ona bowiem centymetrem krawieckim, sprawdzając rozmiar rosnącego brzucha, nie posiada w swoim gabinecie maszyny do skanu, ale za to wszystkie badania wykonuje swoimi rękami. Wizyty u położnej odbywają się regularnie od 12 tygodnia ciąży. Położna jest pod telefonem cały czas i zawsze można do niej zadzwonić lub podejść do przychodni, w której pracuje, jeśli mamy taką potrzebę.

    W Anglii bardzo popularne są plany porodu, który każda kobieta może sporządzić przed narodzinami dziecka. Co do samego porodu to myślę, że każdy wygląda inaczej, w zależności od kondycji kobiety, szpitala i tego, w jaki sposób mama zdecyduje się rodzić.

    Jeśli kobieta jest ubezpieczona, to porody i znieczulenia w Anglii są darmowe i nie trzeba za nie dodatkowo płacić. Również wszystkie badania prenatalne, połówkowe, przez które kobieta przechodzi w ciąży, wykonywane są darmowo.

    Warto też tutaj wspomnieć również o opiece poporodowej, którą objęta jest kobieta i jej dziecko. W okresie 6 tygodni po porodzie położna przychodzi do domu i regularnie sprawdza kondycje mamy i dziecka. Każdej kobiecie po porodzie przysługuje cały rok darmowych usług lekarskich, ma ona zapewnionego darmowego dentystę, okulistę i leki, za które normalnie musiałaby płacić.

    Jak wygląda angielskie macierzyństwo? Czy jest tam urlop wychowawczy, macierzyński lub coś podobnego i ile trwa?

    Podobnie jak w Polsce, kobieta po urodzeniu dziecka może liczyć na roczny urlop macierzyński (płatny jest tylko przez 9 miesięcy). A to jak wygląda macierzyństwo w Anglii, to chyba zależy od danego przypadku, danej rodziny, środowiska, w którym się żyje i wychowuje. Brytyjski „zimny chów” – to chyba jedna z większych różnic w podejściu do dzieci, która zaskakuje i szokuje wszystkie młode polskie mamy na Wyspach. My, za przykładem naszych babek, zakładamy niemowlakom czapeczki i skarpetki, a Angielki je regularnie ściągają i mają głęboko „w nosie”. I tym sposobem nikogo tutaj nie dziwią dzieci porozbierane późną jesienią, biegające po placu zabaw z katarem do kolan.

    Przegrzewanie i ubieranie warstwowe to kolejna polska przypadłość, która jest całkowicie obca mamom w UK.

    W Anglii dzieci dużo szybciej zaczynają edukację w szkołach. Już od 5-go roku życia rozpoczyna się edukacja w Reception. Angielskie dzieci częściej jadają fast foody, rzadziej opiekują się nimi dziadkowie. Mam wrażenie, że nacisk na utrzymanie więzi rodzinnych nie jest aż tak ważny jak w Polsce.

    Angielki rzadziej gotują swoim dzieciom, rzadziej w ogóle gotują w domu. Częściej wybierają dania słoiczkowe, tanie gotowe mrożone posiłki lub po prostu „take away”. Obiady serwowane są po 18, co początkowo przyprawiało mnie o zawrót głowy i do tej pory nie umiem jeść tak późno. Kobiety szybciej wracają do pracy po urodzeniu dziecka, i może stąd brak czasu i sił na przyrządzanie np. warzywek na parze dla maluchów. Jako, że obowiązek szkolny w Anglii przypada od 5. roku życia, kobiety mogą wcześniej wrócić do pracy i zacząć pracować na pełny etat, chociaż w rzeczywistości i tak bardzo dużo kobiet woli zostać w domu i „siedzieć na benefitach”.

    Na typowe angielskie przyjęcia urodzinowe dla dziecka, zaprasza się całą klasę i organizuje się je w wynajętych salach lub restauracjach, niczym mini wesele z kiepskim żarciem. Pod choinkę angielskie dzieci dostają więcej prezentów niż polskie dziecko dostaje przez cały rok.

    Rola babci i dziadka nie jest tutaj tak duża, jak w Polsce. Mam wrażenie, że polskie więzi rodzinne są silniejsze, łączy nas przecież wspólny stół, przy którym świętujemy nie tylko tradycje polskie, ale i zwykłą rodzinną niedzielę. Tutaj rzadko zaprasza się dziadków na niedzielny obiad czy kawę i ciasto. Wpływ dziadków na wychowanie wnuków też jest mniejszy. Ich kieszeń, co prawda, pozwala im na zakup droższych zabawek, ale zajęci swoim życiem mają mniej czasu dla rodziny.

    Dzieci w Anglii w wieku 16 lat często idą do pracy, rzadziej startują na studia. Bardzo powszechną praktyką jest to, że pracujące dzieci dokładają się do czynszu do mieszkania rodziców. Co u nas jest prawie niespotykane.

    Czyli jak widać jest sporo różnic, a czy w Anglii jest moda na karmienie piersią?

    Wydaje mi się, że Angielki w większości karmią sztuczną mieszanką, jest to wynik wygody i stylu życia tutaj. Reklamy mleka w proszku, gotowych posiłków w słoiczkach są bardzo nachalne i przekonywujące. Bardzo rzadko widuje się matki karmiące piersią w parkach czy centrach handlowych, mimo, że jest bardzo dużo miejsc przeznaczonych właśnie do karmienia, tak zwanych pokoi rodzinnych.

    Znam jednak kilka angielskich mam, które rzeczywiście karmią piersią, ale nigdy nie spotkałam żadnej, której karmienie było dłuższe niż kilka miesięcy.

    Czy Twoim zdaniem jest coś, czego polskie mamy mogłyby się nauczyć od angielskich lub odwrotnie w kwestii macierzyństwa?

    Tolerancja to chyba największa zaleta angielskich mam. Brak porównywania dzieci, ich osiągnięć w rozwoju, brak pogoni za byciem najlepszym i pierwszym we wszystkim. Gdy patrzę na angielskie mamy mam wrażenie, że nie przejmują się zbytnio opiniami innych, bez skrępowania odprowadzają dzieci do szkoły w piżamach i wałkach na głowie. Puszczają dzieci wolno w brud i choroby.

    Polskie mamy natomiast są bardzo pracowite i oddane rodzinie, gotują najlepsze domowe obiady. Są zbyt dumne, aby prosić o pomoc. Polskie mamy na emigracji pełnią rolę poczwórną: mamy, babci, dziadka, często również ojca, gdy on pracuje całymi dniami. To takie superwomen, najlepiej zorganizowane, zaradne, złote rączki, tylko zbyt często tracą wiarę w siebie.

    Jeśli podejście mam w Anglii różni się od polskiego to w jakim duchu starasz się wychowywać swoją córeczkę?

    Z moim partnerem tworzymy dom dwukulturowy i dwujęzyczny. On Anglik, ja Polka. Panuje u nas totalna mieszanina tradycji, języka i kultury. Mamy też swój prywatny system porozumiewania się i słownictwo, które chyba tylko my rozumiemy.

    W domu obchodzimy święta zarówno angielskie, jak i polskie. Tak samo po równo traktujemy tradycje narodowe czy święta rodzinne. Córka jest dwujęzyczna i porozumiewa się po polsku i po angielsku. Rozumie, że jej dom różni się od typowego angielskiego domu, ale nie przeszkadza jej to w byciu pewną siebie.

    Czy mama w Anglii może liczyć na jakieś wsparcie ze strony Państwa?

    Tak jak wspominałam po urodzeniu dziecka kobiecie przysługuje zasiłek macierzyński przez okres 9 miesięcy oraz zasiłek na dziecko (child benefit), ale jest to symboliczna kwota 20 funtów tygodniowo. Niestety finansowo państwo angielskie średnio pomaga rodzinom, które są pracujące, stąd też tak ogromny odsetek ludzi na bezrobociu. Bycie bezrobotnym znacznie ułatwia pozyskanie konkretnego wsparcia, dopłat do mieszkania, podatku itp.

    Jak wygląda edukacja przedszkolna/szkolna?

    Osobiście podoba mi się system anielskiego szkolnictwa, gdzie 5-latek w szkole nikogo nie dziwi. Może to też kwestia przystosowania szkoły do tak małych dzieci – mają one do dyspozycji osobną część szkoły, a często i osobne wejście do budynku, długie przerwy na posiłek, nauczyciele wspomagani są asystentami. Pełna gama pomocy dydaktycznych jest podstawą każdej szkoły. Zajęcia odbywają się w salach wysłanych wykładziną, dzieci siedzą częściej na pufach czy na ziemi, rzadziej w ławkach. Uczniowie początkowych klas nie noszą na plecach ciężkich plecaków, mają natomiast kolorowe teczki z logiem szkoły i swoją własną szafkę na prywatne rzeczy. Każdy z dumą nosi mundurek szkolny, w barwach swojej placówki. Wszystko w szkole, począwszy od ołówka, gumki, zeszytu, po farby, książki i komputery zapewnia szkoła, więc rodziców tutaj nie przeraża widmo drogiej wyprawki szkolnej.

    Angielskie szkoły bardzo stawiają na obecność dziecka w szkole i za każdą nieobecność rodzić musi płacić kary pieniężne. Rok szkolny podzielony jest na sześć semestrów i każdy z nich kończy się tygodniową przerwą. Niestety takie rozwiązania są ogromnym problemem dla pracujących rodziców, którzy nie mają opieki do dzieci.

    Dziękuję za rozmowę.

    fot. Łukasz Piecuch

    Kasia – autorka najlepszego polskojęzycznego bloga w Wielkiej Brytanii – Mama w UK. Od 10 lat mieszka w Anglii u boku miłośnika herbaty z mlekiem i golfa. W dwukulturowym domu wychowuje pięcioletnią córkę, której poświęca swój wolny czas. Lubi tworzyć ładne rzeczy z papieru, jeść arbuzy i czytać poezję.

    Inne wywiady z cyklu znajdziesz TUTAJ.

     

     

    2
    Dodaj komentarz

    avatar
    1000
    2 Comment threads
    0 Thread replies
    0 Followers
     
    Most reacted comment
    Hottest comment thread
    2 Comment authors
    KasiaMatkaMaruda Recent comment authors
      Subscribe  
    najnowszy najstarszy oceniany
    Powiadom o
    MatkaMaruda
    Gość

    Uwielbiam ten wywiad! zwłaszcza część o nie porównywaniu i tolerancji. Tak się naprawdę da. Sztama matek!

    Kasia
    Gość

    Fajny cykl i lubię takie opowieści. Sama mieszkałam za granicą przez prawie dwa lata, ale we wrześniu zdecydowałam się na powrót do Polski. Za to w Londynie mieszka mój brat, który wracać nie chce 🙂